Niespełna 68-letni mężczyzna już w 2019 roku miał opuścić dom, którego jest współwłaścicielem, na mocy nieprawomocnego, ale wykonalnego postanowienia Sądu Rejonowego w Środzie. W 2016 roku został skazany za przemoc domową, do której doszło w 2013 roku.

W wyroku z 18 stycznia 2016 roku możemy przeczytać, że oskarżony przez okres około 2,5 miesiąca w 2013 roku znęcał się psychicznie i fizycznie nad swoją żoną, wszczynał awantury domowe, w trakcie których wyzywał ją wulgarnymi słowami, szarpał, popychał, wielokrotnie groził pozbawieniem życia. Miał ją też zepchnąć ze schodów. Kobieta doznała drobnych obrażeń trwających do 7 dni. - Być może powiedziałem wtedy coś w nerwach. Natomiast szarpaliśmy się nawzajem. Tak było. Przyznałem się do winy, bo przez całe życie nie byłem karany, prowadziłem się wzorowo, nigdy nie zapłaciłem mandatu, nigdy z nikim nie miałem problemu, nie piłem alkoholu. Przyznałem się trochę dla świętego spokoju, aby sprawę mieć za sobą. Nie myślałem, że konsekwencje będę ponosić może nawet do końca życia - mówił mężczyzna „Gazecie Średzkiej".

Pan Andrzej został skazany na 20 godzin prac społecznych miesięcznie przez pół roku. Musiał też pokryć koszty sądowe oraz dostał zakaz zbliżania się do pokrzywdzonej na odległość mniejszą niż 3 metry na okres roku bez jej zgody.

Już wtedy prokurator domagał się, aby mężczyzna opuścił mieszkanie na okres 3 lat. Ale sąd do tego wniosku nie przychylił się. - Po incydencie w 2013 roku, do którego się przyznałem, choć wina nie leżała tylko po mojej stronie, zachowuję się wzorowo. Nigdy nie dopuściłem się żadnej przemocy fizycznej i psychicznej wobec małżonki - mówił nam w 2019 roku pan Andrzej.

Ale sąd cywilny w Środzie, w którym od 2016 roku toczyła się sprawa poczynił inne ustalenia. - Według nich, po roku 2013 mężczyzna stosował i nadal stosuje przemoc wobec kobiety w rozumieniu ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. To nie jest eksmisja, ale nakaz opuszczenia lokalu. Postanowienie sądu i klauzula wykonalności zostały zaskarżone przez stronę, ale nie zmienia to faktu, że orzeczenie powinno zostać wykonane natychmiast - wyjaśniała nam sprawę w 2019 roku prezes średzkiego Sądu Rejonowego Urszula Mroczkowska-Marciniak.

Przypomnijmy też, że prokurator wystąpił do Wydziału Cywilnego Sądu Rejonowego w Środzie z wnioskiem o zobowiązanie mężczyzny do opuszczenia mieszkania w Boguszynie. Po trzech latach sąd przyznał rację prokuraturze i poszkodowanej. - Jest to postanowienie rażąco niesprawiedliwe, ponieważ nigdy od 2013 roku, od jednorazowego incydentu, do którego się przyznałem i poniosłem jego konsekwencje, nie było z mojej strony żadnej przemocy fizycznej ani psychicznej wobec żony, syna, czy kogokolwiek - mówił nam pan Andrzej.

Komornik już był gotowy do egzekucji postanowienia sądu w Środzie. Ale w ostatniej chwili, już po tym jak opisaliśmy sprawę, Sąd Rejonowy w Środzie zawiesił postanowienie o nakazie opuszczenia lokalu mieszkalnego przez mieszkańca Boguszyna. Jednak 29 października ubiegłego roku Sąd Okręgowy w Poznaniu na posiedzeniu niejawnym z wniosku prokuratora rejonowego w Środzie oddalił apelację i zażalenie, jakie złożył pan Andrzej i jego pełnomocnik na zobowiązanie do opuszczenia mieszkania na podstawie ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. To oznacza, że mężczyzna ma opuścić mieszkanie w Boguszynie. Niedawno pan Andrzej dostał w tej sprawie wezwanie od komornika. Ma czas na opuszczenie lokalu do końca maja.

- Nie wiem, co będzie dalej. To rażąco niesprawiedliwe, że po incydencie, jaki wydarzył się prawie 8 lat temu, a po nim już do niczego nie dochodziło, mam opuścić swój dom. Nie wiem jeszcze co zrobię, ale posesji na pewno dobrowolnie nie opuszczę - mówi mężczyzna. - Jest gotowy nawet przeprowadzić się w ostateczności do pomieszczenia gospodarczego. Ale tam nie ma na razie warunków do mieszkania.

Komornik jako miejsce pobytu wskazuje mężczyźnie schronisko dla bezdomnych w Kaliszu, a kancelaria prawna reprezentująca żonę pana Andrzeja - mieszkaniec w Aleksandrowie. Pan Andrzej na żadne z tych rozwiązań się nie godzi.

(kóz)