W prezentacji mostu, który jest sprawny, udział wzięli wiceminister Stanisław Wziątek, podsekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej, dyrektor Muzeum Wojska Polskiego prof. dr hab. Bogusław Pacek, kierownik Muzeum Broni Pancernej w Poznaniu ppłk Tomasz Ogrodniczuk oraz liczni goście, a także przedstawiciele organizacji i firm, bez których nie udałoby się odnaleźć i odrestaurować mostu. 

Przede wszystkim wśród gości był Artur Zys, pasjonat pojazdów wojskowych. Na swoim koncie ma odnalezienie wielu pojazdów, zwłaszcza z okresu II wojny światowej, które porzucone na przykład w rzekach i torfowiskach, zniknęły z powierzchni ziemi, ale po ich wydobyciu udawało się je odnowić. Trafiały wówczas do firmy A. Zysa do Pławiec i tam były gruntownie odnawiane i kompletowane. Wiele z nich po renowacji w Pławcach mogło samodzielnie jeździć. 

 

Most MH-12, który trafił do Muzeum Broni Pancernej w Poznaniu powstał pod koniec lat 50. i jest jednym z pierwszych egzemplarzy mostu tego typu, jakie powstały. Odnaleziono go na poligonie w Gliwicach, gdzie był przez lata wykorzystywany. W sumie z czterech wykonanych wówczas egzemplarzy, przetrwało do dzisiaj półtora. Reszta padła zapewne łupem złomiarzy. 

 

Po odnalezieniu i zabezpieczeniu w lutym 2024 roku, most MH-12 przeszedł renowację i został doprowadzony do stanu pozwalającego na jego zaprezentowanie w stanie maksymalnie zbliżonym do oryginalnego. Jest to więc unikatowa konstrukcja stworzona przez polskich inżynierów.

Jak informuje poznańskie Muzeum Broni Pancernej, świadomość ograniczonej zdolności czołgów do pokonywania naturalnych i sztucznych przeszkód terenowych wymusiła w połowie lat 50. XX wieku konieczność opracowania „towarzyszącego metalowego mostu przewożonego” na pozbawionym wieży czołgu T-34. Projekt takiego mostu miał powstać do marca 1957 roku, ale już w czerwcu 1956 roku zmieniono koncepcję i jako nosiciela wybrano czołg T-54 produkowany w Polsce na licencji. Aby nie wytracać czasu i środków na opracowanie specjalnego pojazdu, podjęto również decyzję o zamienieniu mostu przewożonego na most holowany przez czołg.

 

Most, który docelowo otrzymał oznaczenie MH-12 miał posiadać własne podwozie, umożliwiającego jego holowanie oraz pchanie przez czołg. Co istotne, system łączenia mostu z pojazdem miał być zintegrowany z mostem, tak aby nie trzeba było ingerować w konstrukcję czołgu.

 

Pierwsze przedprototypowe egzemplarze mostu oparto na podwoziu czołgu lekkiego T-70, które wykorzystywano w działach samobieżnych SU-76. Pojazdy te wycofywano z eksploatacji w połowie lat 50. dzięki czemu możliwe było pozyskanie bez większych problemów stosownych, sprawdzonych podwozi. Do budowy prototypów wykorzystano również elementy podwozia polskiego ciągnika artyleryjskiego Mazur D-350.

 

Jednostki pancerne Wojska Polskiego po raz pierwszy zostały praktycznie zapoznane z mostem szturmowym MH-12 w październiku 1958 roku podczas manewrów Śląskiego Okręgu Wojskowego. 

 

W warunkach zbliżonych do bojowych most był z powodzeniem holowany po terenie pociętym rowami i okopami. Przeprawiano po nim czołgi i działa pancerne oraz inne pojazdy wykorzystywane wówczas przez Wojsko Polskie.

Podczas poniedziałkowej uroczystości w Poznaniu padło wiele ciepłych słów o polskiej myśli technicznej. Ale była to także okazja do złożenia podziękować wszystkim, którzy włączyli się w ratowanie mostu. Oczywiście nie udałoby się to bez wielkiej wiedzy i pomysłowości Artura Zysa i jego pracowników. Za to Arturowi Zysowi wiceminister Stanisław Wziątek dziękował osobiście.

 

(kóz)