Encyklopedia wiedzy o mieszkańcach Środy, ich losach do trzeciego pokolenia wstecz. Niestrudzony dokumentalista najważniejszych wydarzeń wielu rodzin, Średzkiego Towarzystwa Kulturalnego, ale też całej lokalnej społeczności
Urodził się w 1942 r. Z bratem bliźniakiem mieli 2 lata, gdy przy porodzie najmłodszej siostry zmarła ich mama. Jego wujkiem, bratem mamy, był średzki regionalista Franciszek Kosiński. Jest absolwentem Technikum Rolniczego w Środzie. Później był staż, wojsko, powrót do cywila, ślub, życie poza Środą. Wrócił i rozpoczął pracę w Gminnej Spółdzielni, skąd przeszedł do Powiatowej Rady, gdzie przez 5 lat pracował w dziale rolnictwa. Kolejne 20 lat przepracował w Centrali Nasiennej.
Ostatniego etapu pracy zawodowej, u pracodawcy prywatnego, nie wspomina dobrze. Przez niego rozpoczęły się problemy ze zdrowiem, pan Jerzy musiał przejść na rentę i później na emeryturę.
Na szczęście, poza rodziną, miał swoje pasje. Największą jest fotografowanie. – Przygoda z fotografią rozpoczęła się w kółku fotograficznym w technikum rolniczym. Robiliśmy zdjęcia metodą stykową – wspomina pan Jurek. – Przez lata miałem wiele różnych modeli aparatów fotograficznych – Zorkę, Starta… niemiecką Leicę. Po coraz lepsze modele aparatów analogowych jeździło się wówczas do Niemiec.
Sporo czasu zajmowało wywołanie zdjęcia. - Taki film trzeba było naświetlić, wywołać, zrobić odbitki, poobcinać je. I wszystko to musiało być robione w ciemni, którą miałem w naszym mieszkaniu w bloku – wspomina pan Jerzy. – W ciemnej kuchni kocami zasłaniało się drzwi, okna i można było zaczynać wywoływanie. Żona z dziećmi wychodziła na spacer, a ja zaczynałem swoją pracę.
Trudno zliczyć, ile setek tysięcy zdjęć zrobił pan Jerzy. - Na weselu to tak robiłem jak przynajmniej pięć rolek po 36 klatek. W sobotę robiłem zdjęcia, w niedzielę wywoływałem filmy, po wysuszeniu odbitki były w poniedziałek, we wtorek i dawałem próbki i zamówienie były. Czasami nawet po 500 - 600 sztuk. Wszystko sam wywoływałem w domu. W końcu nadeszła era aparatów cyfrowych. Pierwszym aparatem był Canon PowerShot G5. Później były coraz lepsze modele. Obiektyw zostawiałem, kupowałem nowy korpus.
Swój zbiór aparatów, około 80 sztuk, pan Jerzy postanowił przekazać do Powiatowego Archiwum Fotograficznego. Mają trafić na stałą wystawę.
W ciągu tych kilkudziesięciu lat J. Szymański sfotografował sporo uroczystości rodzinnych, dokumentował święta państwowe, kościelne, spotkania bardziej i mniej oficjalne. Wycieczki emerytów i wszystkie wydarzenia organizowane przez Średzkie Towarzystwo Kulturalne. Jego zdjęcia są w wydawnictwach ŚTK. Wszystko to ma skatalogowane i opisane. Na komputerowym dysku ma około 50 tys. zdjęć. Pan Jerzy chętnie też korzysta z możliwości, jakie dają programy graficzne. O tym, jak robić dobre zdjęcia można z panem Jerzym rozmawiać godzinami.
Drugą pasją jest numizmatyka. Przed laty J. Szymański miał ogromny zbiór monet z całego świata. Uporządkowanych, opisanych w 25 klaserach. Dzięki nim też sporo dowiedział się o świecie. Kupując monetę szukał informacje o danym państwie, jego historii, później wklejał najważniejsze dane na kartce przy każdej z monet. Monety w klaserach poukładane były kontynentami, do tego miał specjalny skorowidz, dzięki któremu od razu wiedział, gdzie szukać danej monety.
Pan Jerzy nie ukrywa, że jest pedantem, który musi mieć wszystko uporządkowane – w zbiorach fotograficznych, domu czy garażu. Ale dzięki temu można do niego zadzwonić o każdej porze i w zasadzie od razu jest w stanie poszukać potrzebne zdjęcie.
Wspólnie z żoną wychowali dwie córki. Doczekali się też wnuczki i wnuka.
