Razem z Anitą Sarną stworzyła piękne wydawnictwo z przepisami rodem z Wiedźmina 3, opowieściami w stylu Andrzeja Sapkowskiego oraz pięknymi fotografiami. Na pytanie, czy w jej przypadku pierwsza była miłość do gotowania czy do czytania wyznaje, że jako dziecko nie lubiła czytać. Ale pamięta, jak babcia zabierała ją do biblioteki w Środzie, by zachęcić do czytania i jak dostała w prezencie „Hobbita”, a później „Władcę pierścieni”. Wtedy przepadła – zakochała się w książkach fantasy. W końcu odkryła też uniwersum „Wiedźmina”. 

 

Oprócz fascynacji książkami, zwłaszcza fantasy, interesowały ją też szczegóły designerskie i kulisy powstawania gier oraz filmów. – Wiele razy obejrzałam „Władcę pierścieni” w wersji reżyserskiej, ale jeszcze większą ilość razy obejrzałam materiały dotyczące przygotowań „zza kulis”. Na przykład były tam takie dwie cudowne panie, które projektowały norkę Bilba Bagginsa, tworzyły też jedzenie oraz dekoracje. Byłam zafascynowana przemyślanym podejściem do każdego szczegółu, geometrycznym układem, wiedzą, gustem i pomysłem – wspomina. Dlatego kiedy zaczęła tworzyć blog poświęcony popkulturze, gdzie pojawiła się sekcja z przepisami z książek, dużą wagę przykładała do elementów wizualnych. - Przepisy na blogu może nie były pisane z takim twistem jak u Anity, były bardziej proste, ale większy nacisk kładłam na aspekty wizualne – przyznaje. I to też widać w wiedźmińskiej księdze kucharskiej, w której zdjęcia są jej autorstwa. 

 

Fotografia jest od dawna jej pasją. Na tyle, że od rodziców i dziadków na 18. urodziny dostała aparat fotograficzny. Na początku fotografowała głównie przyrodę, z czasem skupiła się na dekoracji i stylizacji. Naturalnie więc to głównie ona była odpowiedzialna za wizualną stronę „Kulinarnych opowieści z podróży po Kontynencie”. Tym bardziej, że miała do pomocy Jakuba – świetnego oświetleniowca. No i Anitę, która przygotowała piękne (i smaczne) potrawy, które trzeba było sfotografować tak, żeby przykuły uwagę widza na dłużej niż tylko przekartkowanie strony. Czasami nad jedną fotografią pracowali cały dzień. Ściągali eksponaty do zdjęć z zagranicy, jeździli do Biskupina, pożyczali sprzęty od znajomych. – Później bardzo ważnym elementem była postprodukcja, w której zresztą stawiałam pierwsze kroki, ale wydawnictwo mi zaufało. Udało się osiągnąć taki efekt, o jaki nam chodziło. Ale żeby oddać sprawiedliwość, to nie jest jakiś oryginalny pomysł, bo wzięliśmy go ze starych filmów. W latach 90. nie było tak zaawansowanej techniki, trzeba więc było stosować różne „sztuczki”, by zaimprowizować przestrzeń, żeby oddać efekt 3D tylko poprzez odpowiednie ustawienie statystów czy przedmiotów – stwierdza.

 

Karolina wymyśliła też historię scalającą przepisy w książce, nad którą pieczę miał Marcin Batylda, franchise i lore designer z CD PROJEKT RED. – Chodziło o język i o to, by ta historia „płynęła”. Byliśmy więc czasami „katami nad słowami”, by jak najbardziej zbliżyć tę opowieść do języka pana Sapkowskiego. Oczywiście z całą świadomością, że pan Andrzej jest niedoścignionym mistrzem – wyznaje. Kanwą opowieści było coś, co od lat ją fascynuje – folklor europejski, zabobony, przesądy, wierzenia. – Ale u Sapkowskiego to wszystko jest twistem, poprzekręcane tu i ówdzie wariacje dobrze znanych baśni i legend, osadzone w fantastycznej scenerii, u nas jest więcej akcentów humorystycznych, bo i temat główny jest lżejszy - tłumaczy.

 

Jest absolwentką średzkiej „Trójki: i LO im. Powstańców Wielkopolskich oraz dziennikarstwa i politologii na UAM, reklamy i marketingu. W marketingu zajmowała się reklamą oraz zagadnieniem storytellingu wizualnego w prezentacji historii produktu w celu jego sprzedaży. Działa jako freelancer.