Z nauczycielką rozmawiał Zbigniew Król
Zbigniew Król - Od 1 września obowiązek szkolny dotyczy także uczniów z Ukrainy. Do tej pory tylko część z nich chodziła do polskich szkół, reszta uczyła się przez internet w szkołach ukraińskich. Czy jest możliwe, że część z nich wcale się nie uczyła?
Walentina Łazarienko - To oczywiście bardzo możliwe. Ale nawet w przypadku tych, którzy korzystali z systemu nauczania internetowego, nie można mówić o normalnej edukacji. Rodzice ukraińskich dzieci opowiadali mi, że często odbywało się to w ten sposób, że dzieci dostawały jakiś materiał na maila, a potem raz w miesiącu pisali test. Nauczanie musieli wziąć na siebie rodzice. A biorąc pod uwagę, że wielu z nich z Polsce pracuje naprawdę dużo, czasami nawet po 12 godzin, trudno mieć przekonanie, że dzieci uczyły się same.
Teraz to się zmienia, bo dzieci muszą pójść do szkoły. Jeśli nie pójdą, rodzice nie otrzymają przysługujących im świadczeń typu 800+. Poprawi to ich edukację?
Uczniów przybywa z dnia na dzień. W Szkole Podstawowej nr 3 planowano pięć klas pierwszych, a już wiadomo, że będzie ich sześć. W tej chwili do "Trójki" zapisanych jest ponad 120 dzieci z Ukrainy. Nie wiadomo, na ile ta liczba jest stabilna. W ciągu roku wiele osób wyjeżdża, wiele przyjeżdża. Ci, którzy wyjeżdżają często nie informują o tym szkoły, nie oddają podręczników. Pod tym względem sytuacja jest niestabilna.
Jak wygląda nauka w polskiej szkole dzieci z Ukrainy?
To bardzo trudne. Te dzieci zwykle nie znają języka polskiego. Szkoła oferuje im cztery dodatkowe godziny tygodniowo nauki języka polskiego, ale nie jest to obowiązkowe. I powiedzmy sobie szczerze, że z tej możliwości korzysta tylko część z nich. Najmłodsi jeszcze chodzą, ale im są starsi, to tym mniej chętni. Myślę, że tych najmłodszych jeszcze dopilnują rodzice, a im dzieci są starsze, tym większy kłopot.
Dlaczego dzieci z Ukrainy nie chcą się uczyć języka polskiego?
Moim zdaniem, często nie czują takiej potrzeby. W szkole i poza nią chodzą w grupach swoich kolegów także Ukraińców. Nie potrafią ich do nauki zmotywować rodzice, którzy często nie mają sami czasu. Choć wiele rodzin deklaruje, że chce zostać w Polsce, to z nauką języka polskiego bywa różnie. Oczywiście nie oznacza to, że nie ma uczniów z Ukrainy, którzy chodzą na dodatkowe lekcje i pilnie uczą się języka polskiego. Takie osoby też są, szybko się uczą, a potem pomagają swoim rówieśnikom.
Kim jest asystent międzykulturowy?
To osoba, której zadaniem jest przede wszystkim pomaganie w komunikacji między rodzicami i dziećmi z Ukrainy z polskimi nauczycielami i rówieśnikami uczniów. Pracy jest bardzo dużo. Asystentem może być osoba, która zna w tym przypadku język polski, rosyjski i ukraiński. Ja skończyłam kurs na asystenta w Ośrodku Doskonalenia Nauczycieli w Poznaniu, a teraz już się otwierają nawet studia podyplomowe.
Asystentem międzykulturowym byłam w minionym roku szkolnym, będę nim także teraz. Ale już wcześniej pomagałam dzieciom i rodzicom w kontaktach w naszej szkole. Mam w tym doświadczenie, bo 10 lat temu my także przyjechaliśmy do Polski z Kazachstanu i nasze dzieci poszły do polskiej szkoły.
W szkole rozmawiacie z rodzicami dzieci z Ukrainy?
W "Trójce" na początku roku szkolnego spotykamy się z rodzicami dzieci z Ukrainy, które rozpoczynają u nas naukę. Wyjaśniamy, co i jak wygląda w polskiej szkole. Różnice w edukacji w Polsce i w Ukrainie są duże.
W Ukrainie uczniowie są oceniani w skali od 1 do 12, w zasadzie nie zostaje się w tej samej klasie z powodu słabych wyników. Rok szkolny trwa tam do 25 maja, więc wakacje są trzymiesięczne.
Rodzice potrafią zadzwonić do mnie w drugie święto wielkanocne i zapytać, dlaczego zamknięta jest szkoła. Pytają teraz, jak dziecko ma się ubrać do szkoły 1 września i czy ma zabrać dla nauczyciela bukiet kwiatów, bo tak to właśnie wygląda w Ukrainie. Oczywiście jest jeszcze kwestia świąt i wielu innych rzeczy.
Jak zatem radzą sobie w polskiej szkole dzieci z Ukrainy?
Ciężko. Do tej pory był duży problem z frekwencją. Dzieci są zapisane, a część z nich nie chodzi do szkoły. Potem przychodzą w czerwcu i mówią, że chcą wszystko zaliczyć, nadrobić. Niektórzy nie dostają promocji do kolejnej klasy. Oczywiście podstawowym problemem jest nieznajomość języka polskiego.
Rodzice dzieci nie zawsze interesują się, jak dzieci radzą sobie w szkole. Posługujemy się w szkole dziennikiem elektronicznym, gdzie podawane są wszystkie informacje. Niektórzy rodzice nigdy się nie zarejestrowali do systemu, co oznacza, że nigdy nie skorzystali z dziennika, aby zapoznać się z sytuacją swojego dziecka. Być może część z rodzin traktuje pobyt w Polsce jako tymczasowy.
Dla nich tutaj wszystko jest inne, nie rozumieją poleceń na lekcjach przedmiotowych, nie rozumieją poleceń zadań domowych. Pewnie gdyby rozumieli to wszystko byłoby inaczej. Ale do tego konieczna jest znajomość języka polskiego.
Jak w takim razie wyglądają relacje w szkole miedzy dziećmi z Polski i Ukrainy?
Dzieci z Ukrainy często trzymają się swoich. Wiadomo, że wtedy czują się bezpieczniej, pewnie. Zdarzają się konflikty między grupami, spory między dziećmi z Ukrainy i Polski.
Jak można poprawić te sytuację?
Sama szkoła tego nie zrobi. Dopóki rodzice nie przypilnują dzieci, aby uczyły się języka polskiego, zawsze w naszych szkołach będzie im ciężko i będą zamykali się w swoim gronie. N pewno im szybciej będą posługiwać się językiem polskim, tym lepiej będą sobie tutaj radzić i będą mieli większe perspektywy.