Krzysztof Kubiak: Nie wszyscy wiedzą, że spółdzielnia to nie jest tylko osiedle Jagiellońskie.
Rafał Piechowiak: Zdecydowanie tak. Osiedle Jagiellońskie to nasz największy kompleks budynków mieszkalnych, ale oprócz niego administrujemy i jesteśmy właścicielami budynków na os. Młodych, przy ulicy 20 Października (numery 36–38G), przy ulicy Rejtana, a także przy ulicy Niedziałkowskiego.
Jesteśmy w stanie wskazać wielkość zarządzanego przez spółdzielnię obszaru?
To około 16 hektarów, z czego połowę, czyli 8 hektarów, stanowią tereny zielone.
A ile osób mieszka na tym obszarze?
W naszych zasobach są dokładnie 2203 mieszkania. Z tego korzysta około 2700 członków spółdzielni, ale oczywiście nie tylko członkowie mieszkają w lokalach. Jeśli przyjąć średnio 3–4 osoby na mieszkanie, to daje to od 6 do 8 tysięcy mieszkańców.
Czy większość mieszkań jest zamieszkiwana przez właścicieli, czy jednak dominuje wynajem?
Nie prowadzimy takich statystyk, bo nie ma obowiązku zgłaszania sposobu użytkowania lokalu. Mogę powiedzieć, że obecnie śladowa ilość – poniżej 40 lokali - to mieszkania lokatorskie. Cała reszta to mieszkania własnościowe. Z tego około 1200 to mieszkania własnościowe spółdzielcze, a nieco ponad 800 – z wyodrębnioną własnością.
Jakie są główne oczekiwania mieszkańców wobec spółdzielni?
Przede wszystkim sprawność działania. Chodzi o utrzymywanie budynków w dobrym stanie technicznym, szybkie reagowanie na awarie i zapobieganie usterkom. Kolejne oczekiwanie to estetyka – bieżące utrzymanie, zwłaszcza terenów zielonych. Jedni chcą częstego koszenia, inni – żeby ograniczyć koszenie i zostawić łąki kwietne. Trudno pogodzić te różne oczekiwania.
Ile osób pracuje na rzecz spółdzielni – dbając o zieleń, technikę, porządek?
Niektórzy zarzucają nam przerost zatrudnienia, ale muszę powiedzieć, że jest dokładnie odwrotnie – zatrudnienie mamy „na styk”. Wystarczy brak dwóch – trzech osób w czasie urlopów i od razu odczuwamy trudności. Jeśli chodzi o teren, to głównie odpowiadają za niego dozorcy – dbają o porządek cały rok, a zimą mają szczególnie trudne zadania: odśnieżanie i utrzymanie przejść w dobrym stanie.
Mamy też sekcję eksploatacji – panów odpowiedzialnych za zieleń, ale też za inne zadania, np. usuwanie odpadów gabarytowych. Kolejna grupa to pracownicy od instalacji wodociągowych, kanalizacyjnych, gazowych – cztery osoby oraz dwóch pracowników od instalacji elektrycznych. Łącznie konserwatorów zieleni jest pięciu, dozorców ośmiu. Reszta, kilkanaście osób, to administracja.
Osiedle Jagiellońskie to chyba najbardziej zielony teren w mieście. Jak wygląda troska o zieleń?
To przede wszystkim praca dozorców i konserwatorów zieleni. Oni systematycznie koszą trawniki, przycinają krzewy, dbają o drzewa i usuwają skutki wichur czy ulewnych deszczy. Naszym zadaniem, jako zarządu, jest zapewnienie im odpowiedniego sprzętu – bez tego nie da się dobrze wykonać pracy.
Przyjęliśmy też zasadę, że lepiej, by w jednym miejscu pracowało kilka kosiarek naraz – wtedy praca trwa krócej i jest mniej uciążliwa dla mieszkańców.
A co z postulatem rzadszego koszenia trawy, by była trochę dłuższa?
Staramy się zachować równowagę i reagować na warunki pogodowe. W deszczowym lipcu kosimy częściej, bo trawa rośnie szybko. W upały – rzadziej. Problem w tym, że gdy trawa rośnie wolniej, chwasty rosną nadal. Gdybyśmy czekali za długo, mielibyśmy problem z utrzymaniem terenu. Zbyt wysoka trawa też tworzy bałagan i zasłania to, co w niej leży.
Jak się przedstawia temat standardów dostępności? Mówi się sporo o budowie wind w budynkach mieszkalnych.
Wiele osób słyszało informację, że konieczna będzie realizacja inwestycji polegających na dobudowie wind do budynków. O ile przepisy zmienią się i wejdą w życie w takiej formie, jak obecnie są zaproponowane, będzie to dotyczyło budynków istniejących, ale tylko wtedy, gdy będą one dobudowywane, rozbudowywane czy nadbudowywane. Wtedy powstanie obowiązek zapewnienia dostępu do każdej kondygnacji. Póki jednak nic z naszymi budynkami się nie dzieje, a my nie mamy takich planów, to obowiązku nie ma.
Już parę lat temu próbowałem przeprowadzić rozeznanie w sprawie możliwości dofinansowania budowy zewnętrznych wind czy podnośników osobowych. Rozmawiałem nawet z osobą zajmującą się tym tematem w jednej z poznańskich spółdzielni. Podchodziłem jednak do tego sceptycznie, mając świadomość ograniczeń istniejących w naszych zasobach. Trzeba bowiem pamiętać, że chcielibyśmy, aby winda umożliwiała dostęp na każdy poziom mieszkalny. Budowa windy od strony klatki schodowej oznacza, że docieramy dopiero na poziom półpiętra, więc i tak trzeba jeszcze pokonać kilka stopni w górę albo w dół. Nie możemy też pozbawić kogoś pokoju czy innego pomieszczenia, żeby zrobić wejście z mieszkania na klatkę. Z kolei budowa szybu windowego na zewnątrz, od strony klatki, również powoduje, że winda zatrzymuje się na półpiętrze, co zaburza płynność komunikacyjną. Dlatego tam, gdzie byłoby to możliwe, można by rozważyć poszerzenie kompleksów wiatrołapów i dobudowanie szybu windowego, który umożliwiłby dostęp przynajmniej na półpiętra w każdej klatce.
