Maria Mielcarzewicz, jako strażniczka pamięci o powstaniu i powstańcach wielkopolskich, praktycznie do końca życia była – jak to ujął burmistrz Piotr Mieloch w swojej mowie pożegnalnej na średzkim cmentarzu - wzorem nowoczesnego patriotyzmu. Trudno z nim się nie zgodzić, bo Pani Maria z jednej strony nie tylko pielęgnowała i propagowała pamięć o kluczowych dla Wielkopolski wydarzeniach i ludziach, którzy za nimi stali, ale z drugiej - twardo stała na ścieżce wartości jakże dla nas wszystkich ważnych, czyli pracowitości, poszanowania drugiego człowieka, kreatywności. Umiała nas wszystkich przekonać do swoich racji i krok po kroku realizowała szczytne cele, jakie przed sobą i przed nami stawiała. Dzięki konsekwencji w działaniu jej samej i grona osób w Stowarzyszeniu Rodzin Powstańców Wielkopolskich, Środa może poszczycić się niezwykłą kwaterą powstańców, powstańczym pomnikiem i skwerem koło liceum także noszącego imię Powstańców Wielkopolskich, ale też szeregiem publikacji, które – gdyby nie zostały zrealizowane teraz – być może już nigdy by nie powstały. 

 

Z Panią Marią miałem przez wiele lat bardzo regularny kontakt. Lubiłem z nią rozmawiać, jej słuchać, czasami podyskutować o najnowszych artykułach z „Polityki”, którą czytała przez wiele lat. Miała zawsze swoje zdanie, ale dawała nam, jej słuchaczom pole do rozważań, bo także potrafiła uważnie słuchać. No i trzeba dodać, że była kobietą o wspaniałej elegancji. Od lat podkreślała, że ma wymagające wnuczki, które bardzo dbają, aby babcia była zawsze modna. 

 

Bez wątpienia, bez Marii Mielcarzewicz trudno wyobrazić sobie Środę. Nie zdążyliśmy się przygotować, że jej tutaj nie będzie. Podobnie zresztą jak ks. Lecha Otty, do którego od lat, jako dziennikarze dzwoniliśmy, aby uzyskać kilka słów komentarza, refleksji. Bo przy byciu księdzem, był on dla nas wszystkich po prostu dobrym człowiekiem. I takiego go zapamiętamy, choć w Środzie w ostatnich latach było go coraz mniej. I mniej. 

 

Zbigniew Król

zbigniew.krol@gazetasredzka.pl