Dlatego domaga się od kobiety, która umieściła post na Facebooku, a także od jej koleżanki, także byłej pracownicy pizzerii, przeprosin w mediach społecznościowych i zadośćuczynienia w zawiązku z oskarżeniem o niehigieniczne warunki sanitarno - epidemiologiczne, rozpowszechnianie kłamstw na temat jakości jedzenia serwowanego klientom, złych warunków pracy. Wzywa także do zaniechania dalszych działań naruszających dobra osobiste. 

 

Obie byłe pracownice już zapowiedziały na Facebooku, że przepraszać nie zamierzają. Pani Marzena, autorka posta także mówi, że nie czuje się bezpiecznie i obawia się męża właścicielki pizzerii. - Szczególnie wieczorami, jak idę na spacer z psami. Noszę przy sobie gaz dla obrony - mówi. 


Wypłaty i czystość 

Zaczęło się od posta pani Marzeny Rudnik. "Długo zastanawiałam się, czy opisać daną sytuację. Jednakże myślę, że powinnam to zrobić dla dobra klientów i przyszłych pracowników. Pracowałam w Pizzernia u Włocha Środa Wlkp. 8 miesięcy. Przez ten cały okres prosiłam się o umowę, jednak ciągle byłam zwodzona, że jutro, że za tydzień. Jednak ta sprawa jest w tej całej sytuacji nie tak istotna. Chociaż dla osób szukających pracy i myślących o zatrudnieniu u P. Sahina powinna dać do myślenia i być przestrogą. Zaczęło się od tego, że od 4 miesięcy nie otrzymałam wypłaty na czas, tylko kwoty 200 zł, 500 zł, różnie to bywało. Czasami zdarzyło się tak, że resztę wypłaty z poprzedniego miesiąca otrzymywałam tuż przed następną. P. Sahin tłumaczył się, że jeżeli da mi moje zarobione pieniądze, to jego dzieci nie będą miały co jeść. Takie było tłumaczenie "szefa" do pracownika. Z tego właśnie powodu wcześniej odeszła również koleżanka z kuchni" - czytamy w poście na Facebooku. 

 

Potem pisała o niehigienicznych warunkach przy produkcji pizzy, mobingu pracowniczym oraz podsłuchiwaniu pracowników, nagrywaniu ich telefonem. "Szef tej pizzerii, wydawało by się bardzo miły człowiek, bo takie stwarzał pozory na początku, okazał się z biegiem czasu cholerykiem i nerwową osobą. Potrafił ubliżyć pracownicy od najgorszych [...]. Ten post ma ostrzec tak naiwnych ludzi, jak ja, którzy za bardzo ufają innym oraz dać obraz, że nie wszytko złoto co się świeci. Jeżeli ktokolwiek myśli żeby zatrudnić się u P. Sahina naprawdę zastanówcie się czy gra jest warta świeczki i nerwów oraz widoku pięści nad głową" - czytamy w emocjonalnym poście.

 

Marzena Rudnik w rozmowie ze "Średzką" mówi, że nie było jej celem zniszczenie biznesu swojego byłego pracodawcy, ale ostrzeżenie innych. Nie ukrywała swojej tożsamości, wręcz przeciwnie, wszystko pisze pod swoim imieniem i nazwiskiem. - Nie zrobiłam tego ani dla zemsty, ani dla zabawy - mówi. 

 

Już w ubiegłym tygodniu post był udostępniany ponad 100 razy i szeroko komentowany. "Zdecydowanie nagłaśniać takie sytuacje!", "Państwowa inspekcja pracy", "Co ten turas z pizzy u włocha odwala, czyżby patrol obywatelski chciał zaprosić na wizytę!?", "Patrol obowiązkowo", "My też się będziemy śmiać jak zamkniesz ten butik i jak nikt do Ciebie nie będzie już przychodził, koniec sielanki. Wszyscy postaramy się o opinię na Google. Myślę że na budowę cię gdzieś przyjmą", "Zgłosić gnojka, który nie szanuje faktu, że został przyjęty do polskiej społeczności... sanepid, policja", "Brawo dla Pani Marzeny za odwagę. Trzeba gonić takich "biznesmenów" - to tylko niektóre komentarze.

Sahin Kaplan, mąż właścicielki pizzerii odpowiadał: "Dlaczego jesteście fałszywą stroną i czy możecie być aż tak źli?"


Odpowiada właścicielka pizzerii  

"Zdecydowanie udowodnię te bardzo złe fałszywe oszczerstwa wysuwane przeciwko nam za pośrednictwem prawnika i sądu. Jeśli nie będą w stanie udowodnić takich oszczerstw, z pewnością zostaną ukarani w sądzie, nie mam co do tego wątpliwości. Obecnie mamy wystarczająco dużo dokumentów, aby udowodnić, że to oszczerstwo. Wiem, że te dwie osoby teraz żałują tego, co zrobiły. Ale teraz jest już za późno na wszystko. Wiem, że przyjdziesz i przeprosisz za kilka dni" - napisała właścicielka pizzerii Weronika Helik.

 

I dodawała: "Mamy teraz tylko jeden czynny lokal, Pizzernię U Włocha. Potrzebujemy pracy i pieniędzy tak jak wszyscy inni, w końcu mamy dwójkę małych dzieci i nie mamy innych dochodów. Ci, którzy dzwonią do sklepu od 2 dni i mówią, że chcą pizzę z robakiem, powinni się przygotować, bo dzwonią z numerem i robią sobie z nas żarty. Nie zasłużyliśmy na tyle zła. Używamy 95 procent włoskich produktów [...]. Proszę jeszcze trochę cierpliwości, a dowiecie się wszystkich faktów. Proszę również tych, którzy nie przychodzą do naszego lokalu i piszą złe komentarze nie znając naszej jakości, aby chociaż trochę postawili się na naszym miejscu".

 

  • Nigdy nie mieliśmy żadnych problemów z sanepidem. Wszystko zawsze było w najlepszym porządku. Zawsze od kontrolujących słyszeliśmy, że mamy bardzo czysty bar - podkreśla Weronika Helik. 

Pod postem czytamy też komentarze broniące lokal i ich właścicieli. Także od osób, które tam pracowały: "Pracowałam w Pizzeria u Włocha kilka miesięcy. Nie zauważyłam nic takiego. Wypłaty były na czas (przynajmniej moje). Kuchnia: mała, schludna, czysta. Dodam że pracowałam w innych punktach gastronomicznych także mam porównanie. Co prawda prywatnie mamy odmienne charaktery, ale myślę, że jako szefostwo nie byli najgorsi.

 

Narodowość również nie ma tu nic do rzeczy. Także jeśli ktoś nie ma pojęcia jak to wygląda od zaplecza, nigdy nie zamawiał jedzenia z tego punktu lub po prostu wypisuje coś bo inny tak piszą to lepiej niech się nie udziela. Bardzo się zdziwiłam jak to przeczytałam dzisiaj, oraz te wszystkie beznadziejne komentarze ludzi którzy nie mają zielonego pojęcia o tym miejscu, masakra".

 

Ktoś napisał bardzo szeroko: "Komu wierzyć, jeżeli właściciel nie ma sobie nic do zarzucenia to na pewno po tak ciężkich oskarżeniach powinien podjąć kroki prawne w celu wyjaśnienia sytuacji. Jeżeli słowa pracownika okażą się prawdą to przykro, że tak dużo zmieniło się w ten rok i lokal zapewne zniknie. Jeżeli jednak nie i zebrała się grupa osób, która ma jakąś prywatną zadrę do właściciela i chcą zniszczyć jego lokalny biznes który dzień po dniu budował, ciężką pracą. To będzie to jeszcze bardziej przykra sytuacja, bo coraz mniej jest miejsc w których właścicielom chce się konkurować z dużymi sieciami totalnie śmieciowego jedzenia. Podsumowując z naszego rocznego doświadczenia, nie chce się wierzyć w tak dużą negatywną zmianę w lokalu. Natomiast wszyscy jesteśmy ludźmi i popełniamy błędy więc może coś jednak poszło w złą stronę. Ciężko ocenić to z daleka, ale życzę żeby prawda się obroniła. Co do właściciela trzymam kciuki, żeby cała sytuacja okazała się jednym wielkim nieporozumieniem. I życzę, żeby skoncentrował się na robieniu najlepszej pizzy w Wielkopolsce".

 

Wypowiedział się także Sahin Kaplan, który jest mężem właścicielki lokalu. "Mieszkam w waszym pięknym kraju, Środzie Wlkp., w Polsce od 10 lat. Moja żona i ja, z dwójką dzieci, staramy się dostosować do społeczeństwa i mieć dobrą przyszłość, i chcemy być przykładem dla tych wokół nas. Niestety, czasami jestem narażony na kłamstwa i oszczerstwa, których zdrowy człowiek nie może tolerować, a to bardzo źle wpływa na mnie, moją żonę i dzieci [...]. Moja żona i ja sprzedajemy wam jedzenie od 10 lat. Przywiązujemy dużą wagę do jakości i czystości, ale niestety zwolniliśmy osobę, która z nami pracowała, która ciągle krzyczała i znęcała się nad swoimi kolegami, i podzieliła się fałszywymi wiadomościami, które mogliście przeczytać w mediach społecznościowych. Na pewno jutro złożymy przeciwko niemu pozew i udowodnimy, że nie wszystko jest tak, jak napisał" - czytamy w poście Sahina Kaplana.

 

Małżeństwo mówi, że cała awantura zaczęła się, kiedy nie chcieli pani Marzeny ponownie przyjąć do pracy, po tym jak musiała wyjechać na miesiąc do Niemiec. 

 

Ale Marzena Rudnik stanowczo zaprzecza takiej wersji wydarzeń. - Zarówno ja, jak i moja koleżanka same zwolniłyśmy się z pracy, bo nie mogłyśmy znieść jak nas traktował pan Sahin. Pani Weronika namawiała mnie do powrotu do pracy, odmówiłam - mówi pani Marzena. 


Przeprosin nie będzie 

Autorka posta, pani Marzena, odcina się od agresywnych postów, także tych na tle rasistowskim. "Jeżeli chodzi o jakiekolwiek przeprosiny z mojej strony i ze strony Karoliny [koleżanka - red.], raczej [do nich - red. ] nie dojdzie. To wszytko co zostało opisane jest czystą prawdą i sytuacje do których dochodziło miały miejsce. Przeprosiny raczej powinny wyjść ze strony P. Sahina ponieważ chyba nie jesteśmy jedyne z którymi tak postępował" - napisała pani Marzena deklarując, że jest to ostatni post publiczny z jej strony.

 

Marzena Rudnik i jej koleżanka Karolina mówią, że otrzymują mnóstwo głosów wsparcia. Ale ludzi boją się pisać o tym otwarcie. Boją się. Na razie panie zgłosiły sprawy do Państwowej Inspekcji Pracy i sanepidu. Ze spokojem czekają też na ewentualną rozprawę sądową. 

 

Weronika Helik, właścicielka pizzerii i jej mąż Sahin także mówią, że dostają duże poparcie w prywatnych wiadomościach. Ale martwią się o przyszłość po hejcie, jaki się na nich wylał. Tym bardziej, że już niedługo mieli otwierać nowy lokal, w który zainwestowali także środki swoich rodzin.

 

(kóz)