Piotr Pacyński (rocznik 1974) ukończył Liceum Lotnicze w Dęblinie. Chciał być pilotem, ale nie pozwoliły mu na to względy zdrowotne. Ostatecznie skończył informatykę na Politechnice Poznańskiej, potem pracował m.in. w Aquaformie, a obecnie w firmie z tej samej branży Kabiny Prysznicowe New Trendy. 

 

Latanie zawsze miał jednak w głowie i już w wieku dojrzałym postanowił do niego wrócić. Zrobił kurs motolotniarza, a że ukończył szkołę lotniczą, w wielu sprawach dotyczących lotnictwa ciągle był fachowcem. – Na co dzień pracuję w Radomiu i tam staram się ćwiczyć, a kiedy na weekend zjeżdżam do Środy, jadę na lotnisko koło Gniezna. Latając czuję się wspaniale. To jest trochę tak jak z motocyklistami, którzy jadąc swoimi pojazdami czują przestrzeń i wiatr. Dla nich to wspaniałe doświadczenie. Dla mnie wznoszenie się w niebo jest zapewne czymś podobnym. Też chodzi o to, aby zobaczyć wszystko z innej perspektywy – opowiada Piotr Pacyński. 

 

Czy latanie motolotnią jest bezpieczne? – To nie jest dla nas naturalne środowisko. Naturalne jest chodzenie po ziemi. Dlatego w powietrzu potrzeba nie tylko wiedzy, ale też mnóstwa pokory – podkreśla.

 

Mikrolotowe Mistrzostwa Świata w Anglii w Deenethorpe rozpoczną się w sobotę. To historyczne, stare lotnisko, z którego w czasie II wojny światowej startowali także Polacy. Reprezentacja Polski pojechała na miejsce już w poniedziałek. Będzie to czas na małą aklimatyzację, a także wykonanie próbnych lotów, które umożliwiają organizatorzy mistrzostw. – Anglia ma swoją specyfikę ze względu na warunki pogodowe, które często i w bardzo mocnym tempie się zmieniają. Wiadomo, że wieje tam często mocniej, podobnie jak pada deszcz. Trzeba się przyzwyczaić – opowiada Piotr Pacyński. 

Same mistrzostwa składają się z wielu konkurencji. Liczy się przede wszystkim precyzja, umiejętności nawigacyjne. Na przykład zawodnicy dostają mapy tras, po jakich mają się poruszać w powietrzu, znajdować punkty z fotografii, jakie są dołączone do mapy i ściśle trzymać się czasu. Oczywiście są konkurencje związane z precyzją lądowania i pokonywaniem dystansu z określoną ilością paliwa. 

 

Piotr Pacyński na mistrzostwach będzie latał tym razem w parze. Nie będzie prowadził motolotni, ale zajmie się nawigacją. Na zawodach obowiązują bardzo skrupulatne przepisy, a wszystko będzie można śledzić podczas transmisji „na żywo” w internecie. Zawodnicy już wcześnie rano muszą być na lotnisku. A kiedy już dostają mapy i szczegółowe informacje o trasie i zadaniach, nie wolno im się kontaktować z nikim z zewnątrz. Nie mają też możliwości korzystania ze swoich telefonów komórkowych, chyba że w sytuacji wymagającej udzielenia im pomocy. 

Lepiej byłoby startować wcześnie rano, bo im bliżej południa, tym w powietrze mocniej się nagrzewa i występują „dziury”. Na mistrzostwach motolotniarze latają jednak z ostatniej kolejności, więc warunki bywają trudne.

 

Poza tym na mapach angielskich drogi są zaznaczane na niebiesko… - Tak jak u nas rzeki. Trzeba się przestawić. Poza tym jest tam pełno krzaków, które nieco nas dezorientują – śmieje się Piotr Pacyński.

 

Loty motolotnią generalnie odbywają się na różnych wysokościach, począwszy od 300 m do 3000 metrów. – Czasami, aby znaleźć trasę, punkty orientacyjne trzeba wznieść się wyżej, bo wtedy widać lepiej – śmieje się Piotr Pacyński, który opowiada wiele historii o tym, jak szukając trasy na mapie, przelatywało się nad wymaganymi punktami. I dopiero wzniesienie się pozwalało znów znaleźć się na właściwym miejscu. 

Piotr Pacyński mówi, że dyscyplina, którą uprawia jest w Polsce niszowa. On sam chciałby zachęcać do jej uprawiania, zwłaszcza kiedy widzi, jak wspaniale się rozwinęła w sąsiednich Czechach. Jest tam wielu zawodników, amatorów tego sportu, a to wiąże się z wieloma niewielkimi lotniskami, które naprawdę „żyją”. W Polsce na lotnisko trzeba jechać naprawdę daleko i to na pewno także zniechęca. Bo okazuje się, że motolotnictwo nie jest wcale takim tanim sportem.

 

Piotr Pacyński opowiada o swoim sporcie z ogromną pasją, ze szczegółami. Na swoim koncie ma już przelatanych ponad 200 godzin. I ciągle chce więcej.

 

My zachęcamy do śledzenia Mikrolotowych Mistrzostw Świata w Anglii na profilu Wmc2024 na Facebooku. Na pewno będzie ciekawie. 

 

(kóz)

 

Piotr Pacyński z resztą reprezentacji Polski (pierwszy po prawej)

Piotr Pacyński w repreze

ntacyjnym dresie