– Debaty rozwijają nas w dwóch głównych aspektach: merytorycznym i retorycznym – mówi Krzysztof Malinowski, jeden z aktywnych członków drużyny. – Z jednej strony uczymy się, jak budować logiczne, rzeczowe wypowiedzi, a z drugiej, jak je przedstawić w sposób zrozumiały i przekonujący. To nie tylko suche fakty, ale też sztuka narracji.
Debaty to także niesamowita różnorodność tematów. - Każda osoba w życiu prędzej czy później zetknie się z sytuacją, w której będzie musiała przemawiać przed ludźmi, udzielać jakichś wypowiedzi czy chociażby wywiadu jak teraz i musi się umieć w jakiś sposób wypowiedzieć w debaty właśnie tego uczą, jak sobie poskładać te wszystkie myśli do kupy i jakoś je wypowiedzieć, a jeżeli chodzi właśnie o tę dziedzinę merytoryki, to debaty przynoszą bardzo dużo wiedzy, bo to debatujemy na naprawdę różnorakie tematy. Od wypraw w kosmos po reformy oświaty w XV wieku. Naprawdę! Każdy turniej to inne zagadnienie, często wymagające głębokiego researchu. To sprawia, że jesteśmy coraz bardziej oczytani i otwarci na nowe perspektywy – dodaje Krzysztof Malinowski.
Kultura, nie kłótnia
Na czym polegają debaty oksfordzkie? Tłumaczy Hanna Jóźwiak: – Dwie czteroosobowe drużyny – jedna broni tezy, druga ją obala. Każdy mówca ma jasno określoną rolę, od wprowadzenia, przez rozwinięcie i kontrargumentację, aż po podsumowanie. Liczy się dyscyplina czasowa i kultura wypowiedzi.
W przeciwieństwie do tego, co często obserwujemy w mediach, debata oksfordzka to nie walka na przekrzykiwanie się. – Tu chodzi o zderzenie argumentów, nie ego – podkreśla Kamil Szał. – Uczymy się szacunku do drugiej strony, nawet jeśli się z nią nie zgadzamy. To forma kulturalnego sporu, trochę jak szermierka na słowa.
Pasja, która zmienia ludzi
Jak się przygotowują? – Nie ćwiczymy przed lustrem, raczej analizujemy temat, szukamy danych, czytamy raporty. A potem, żywy ogień, czyli turniej. I tam wszystko się dzieje naprawdę – wyjaśnia Krzysztof Malinowski.
Wspólnym mianownikiem wszystkich rozmówców jest przekonanie, że debaty zmieniają ludzi. – Gdybym miał porównać siebie z czasów podstawówki i teraz, to dwa inne światy. Wcześniej bałem się mówić, dziś czuję się pewnie, potrafię wypowiadać się logicznie, jasno i bez strachu – przyznaje Kamil Szał.
Tak samo uważa najmłodsza z grupy Daria Surdyk, która nie miała oporów, by dołączyć do zespołu starszych uczniów: – Ja od małego występowałam publicznie, więc nie miałam tremy. Ale debaty dały mi coś więcej, nauczyły mnie, jak słuchać innych i naprawdę rozumieć, co ktoś chce przekazać.
Debatowanie to też umiejętność pracy w stresie. – Fioletowe ręce, szybki puls, zimny pot – to klasyka pierwszych debat – wspomina Krzysztof Malinowski. – Ale z czasem stres staje się naszym sprzymierzeńcem. Dziś to raczej dobra adrenalina przed startem.
Debata jako szkoła życia
Choć debaty mają ściśle określoną strukturę, uczestnicy często specjalizują się w konkretnych rolach. – Ja najczęściej występuję jako „dwójka” – czyli mówca rozwijający główne argumenty. Czasem zamieniamy się miejscami, ale każdy z nas ma swoją mocną stronę – opowiada Krzysztof Malinowski.
A co z etyką? Czy nie boją się, że z takimi umiejętnościami łatwo manipulować ludźmi? – Myślę, że to kwestia świadomości i intencji – odpowiada Hanna Jóźwiak. – Debaty uczą nas nie tylko przekonywać, ale też przyjmować inne punkty widzenia. W roli czwartego mówcy, czyli osoby podsumowującej, niejednokrotnie wskazuję, że argumenty przeciwnika też miały sens. To uczy pokory i uczciwości intelektualnej.
Debata jako pasja i droga życiowa
Wielu uczniów przyznaje, że do debat trafili przypadkiem. – Ja przyszłam na spotkanie organizacyjne tylko dlatego, że nie chciałam iść na WF. I zostałam na całe liceum – śmieje się jedna Anna Kajdan.
Inni usłyszeli o debatach od znajomych, nauczycieli z podstawówki albo przez starszych kolegów, takich jak Mateusz Piszczatowski, jeden z najbardziej znanych średzkich debatantów, który dziś jest inspiracją dla młodszych. Tak było w przypadku Stanisława Nowickiego, który przyznaje, że wybrał naukę w średzkim Liceum Ogólnokształcącym im. Powstańców Wielkopolskich właśnie ze względu na działające w niej zespoły debatantów oksfordzkich.
– Wielu z nas przyznaje, że gdyby nie debaty, nie mielibyśmy odwagi mówić publicznie. Dziś nie tylko to robimy, ale jeszcze się tym cieszymy! – mówi Kamil Szał.
– Debatowanie przydaje się wszędzie. Od rozmowy z dzieckiem, które chce zabawkę do przedszkola, po wystąpienie przed zarządem w pracy. To uniwersalne narzędzie komunikacji, które daje siłę, pewność siebie i szansę, by być słuchanym – podsumowuje Hanna Jóźwiak.
Liceum, które daje głos
Warto zaznaczyć, że środowisko debat w Środzie nie jest odosobnione, bo całe województwo rozwija tę dziedzinę prowadzenia dyskusji. – Mamy ogromne szczęście, że jesteśmy w Wielkopolsce. Tutaj debaty są rozwinięte, działa Fundacja Projekty Edukacyjne z Poznania, organizowane są turnieje i szkolenia. W innych województwach, zwłaszcza na wschodzie, niestety wciąż tego brakuje – zwracają uwagę uczniowie.
Na koniec zapytani, czy debatowanie ich stresuje, odpowiadają niemal chórem: – Stres był na początku. Dziś to ekscytacja. Czekamy na debatę, bo wiemy, że to nasza przestrzeń. Tam jesteśmy sobą – dodaje Anna Kajdan.
Cała grupa poznała się właśnie podczas pracy przy debatach. Dziś nie tylko znają się, ale też potrafią ze sobą znakomicie współpracować. I osiągają mnóstwo sukcesów. Środa na mapie debat oksfordzkich to miasto o bardzo wysokim statusie.
(kóz)