Krzysztof Kubiak - Czym różni się futsal od powszechnie znanej piłki nożnej na trawie?

Marcin Łuczak - W futsalu zawodnik ma 4 sekundy na wprowadzenie piłki do gry, dlatego gra jest szybsza i bardziej widowiskowa. Piłkarze grają w hali w pięciu i nie ma spalonych, a mecz sędziuje dwóch sędziów, dlatego jest mniej kontrowersji. W Środzie futsal nie jest tak popularny jak w innych miastach. Leszno, Gniezno, Pniewy to miasta, gdzie króluje futsal. U nas dominuje piłka trawiasta. Jako reprezentacja Polski w futsalu na świecie jesteśmy bardziej na topie niż w przypadku rozgrywek na trawie. Mistrzowie klubowi grają w fazie grupowej Ligi Mistrzów i to na wysokim poziomie. W piłce trawiastej to jest aktualnie nierealne.

 

Jak rozpoczął pan przygodę z piłką nożną?

Za młodu grałem w Kłosie Zaniemyśl, byłem jednym z najmłodszych graczy w drużynie seniorskiej. Wszystko szło pomyślnie, graliśmy na całkiem wysokich szczeblach jak na nasze możliwości, ale łapałem kontuzje. To niestety sprawiło, że gdy zregenerowałem się po jednej – pojawiała się następna. Grałem także w Warcie Poznań (m.in. z Grzegorzem Rasiakiem), aż ponownie zerwałem więzadło w kolanie. W 2000 roku postanowiłem, że nie mam szans na dalszą grę. Pojawiła się myśl, aby przejść do sędziowania. Przeszedłem kurs sędziego piłki na trawie, zdobyłem pierwsze uprawnienia. We wrześniu 2001 roku rozpocząłem przygodę jako sędzia. Najpierw byłem sędzią próbnym, a dalej rzeczywistym. Na trawie jeszcze zdarza mi się posędziować niższe ligi. Mój kolega Tomek Pietrzykowski namówił mnie do tego, aby zacząć sędziować futsal i tak się zaczęła dalsza przygoda. Od 2002 roku zacząłem karierę jako sędzia piłki halowej – bo tak to się kiedyś nazywało. Później nazwę zmieniono na futsal. Od 2004 roku zacząłem sędziować na szczeblu centralnym. Dodatkowo łączę to z piłką trawiastą, ale to jednak futsal był dla mnie numerem jeden. Jakiś czas temu otrzymałem dyplom za przeprowadzenie 1000 meczów piłkarskich. Otrzymałem także złotą odznakę honorową WZPN. Pełnię obecnie także rolę szkoleniowca w Wielkopolskim Związku Piłki Nożnej dla sędziów futsalu. A wszystko rozpoczęło się od kontuzji. Uznałem, że skoro mogę biegać to mogę sędziować.

 

Do futsalu ciągnie bardziej niż na trawę?

Zdecydowanie tak. Na futsalu nie jest tak nerwowo jak na trawie, powiem wprost – jest zupełnie inna kultura gry i większy szacunek.

 

Co najlepiej zapamiętał pan w trakcie swojej kariery sportowej?

Europejskie Igrzyska Studenckie w 2016 roku w Chorwacji. Byli tam młodzi ludzie z całej Europy, a także zawodnicy z najwyższych lig. Natomiast mecz, który najlepiej zapamiętałem to pierwszy mecz w Ekstraklasie futsalu, a najlepszy to Pogoń Szczecin – Rekord Bielsko Biała. Sędzią głównym w ekstraklasie byłem przez trzy sezony. To była świetna przygoda i naprawdę niesamowite doświadczenie. W 2015 r. podczas Akademickich Mistrzostw Europy w Poznaniu sędziowałem mecze z udziałem najbardziej utytułowanych zawodników w Europie. Tam też widziałem, jak bardzo różnią się style gry poszczególnych zawodników. Inna jest gra Polaka, a zupełnie inna Portugalczyka. To, co robią na boisku Włosi, Portugalczycy czy Hiszpanie to poezja. Spotykało się też wielu ciekawych ludzi „większego formatu”. Prowadziłem również mecze Finałów Akademickich Mistrzostw Polski czy Finały Młodzieżowych Mistrzostw Polski. Sędziowałem także taki mecz jak Kotwica Kórnik – Lech Poznań. Wtedy Kolejorz grał w pierwszym składzie, a to była era Piotra Reissa. Były też mecze z zawodnikami międzynarodowymi - już głównie w futsalu. Mój ostatni mecz na szczeblu centralnym to finał Pucharu Polski: Futsal Leszno – Piast Gliwice (2.05.2024 r.). Sędziowałem również (w 2017 r.) Superpuchar Polski. Kiedyś nawet posędziowałem Mistrzostwa Polski Służb Mundurowych w odległej jednostce wojskowej w Wędrzynie.

 

Sędziował pan mecze kobiet. Mocno się ta gra różni od męskiej w przypadku futsalu?

Gra jest prostsza, bardziej przejrzysta, niekiedy mniej się dzieje. Dla sędziego oznacza to tyle, że jest trudniej o błędy. W przypadku mężczyzn jest gorzej, bo inna jest dynamika gry. Dodam, że w futsalu jest dwóch sędziów, którzy mają do tego dwóch asystentów. Nie ma spalonych – to ważne i znaczące.

 

Trudno okiełznać grupę facetów czy ewentualnie kobiet na boisku?

W futsalu jest zupełnie inaczej niż na trawie, to gra ofensywna i bardziej dynamiczna. Trzeba opanować emocje boiska, rezerwowych i sztabu trenerskiego. U mężczyzn bywa niekiedy agresywnie, są emocje i szybkość. Gdy coś jest nie tak, to na mniejszej, halowej przestrzeni zawodnicy są bliżej siebie. Zmienia się też dynamika gry, pozwala się na wślizgi, więc walka jest ostrzejsza. Ale dzięki temu mecz jest ciekawszy, dzieje się więcej niż na trawie.

 

Ale VAR-u nie ma?

Jest testowany, ale nie ma tego systemu oficjalnie.

 

To będzie lepsze dla rozgrywki?

Raczej tak, chociaż patrząc na to jak funkcjonuje VAR w piłce nożnej to widać, że poszedł nie w tym kierunku co trzeba. Przykład bardzo prosty. Jest pozycja spalona, asystent nie ma podnosić chorągiewki, bo VAR to sprawdzi. Ale co w sytuacji, kiedy sędzia nie odgwiżdże spalonego, a następnie będzie faul i czerwona kartka? Kartki nie można cofnąć. Są kolejne sytuacje boiskowe, których nie można cofnąć.

 

Czy sędzia piłkarski inaczej ogląda mecz niż przeciętny kibic?

Tak, bo więcej widzi. Niektórzy gorączkują się przed telewizorem, np. z sytuacją, gdy piłka trafiła w rękę. Sędziowie wiedzą, kiedy zagranie jest faktycznie nieprawidłowe, a kiedy można grać dalej. Czasem nie ma tych emocji i takiej gorączki [śmiech].

 

Ale przygotowanie sędziego przypomina niekiedy to piłkarskie...

Tak, przechodzimy wiele testów – merytorycznych i sprawnościowych. Sprawdzana jest teoria związana z przepisami, ale także kontrolowane są nasze organizmy, chociażby w kierunku tkanki tłuszczowej. Jest tego dużo, a odsiew jest spory. Nie wszyscy przechodzą przez te testy. Mnie jest o tyle łatwiej, że jestem nauczycielem wychowania fizycznego, a futsal to moje hobby. Tego ruchu zatem trochę mam i to bardzo pomaga.

 

Nadia Łuczak to utalentowana tenisistka, pańska córka. Jest duma z taty?

Oj, jest. Ma 11 lat. Za chwilę będzie miała więcej statuetek i dyplomów niż ja. Na puchary ma coraz mniej miejsca. Jestem spełniony jako sędzia futsalu, teraz mogę całą energię przekazać na Nadię, moją córkę. Z Agnieszką Radwańską już grała, teraz czas na Igę Świątek (śmiech). Myślę, że rocznikowo jest w czołówce w kraju. Polski Związek Tenisowy już ją zaprasza na obozy. To jeszcze nie jest kadra Polski, ale to już coś. Wracając do futsalu, wspomnę przy okazji, bo może czyta nas ktoś młody to zachęcę, aby zainteresował się sędziowaniem piłki trawiastej czy nawet futsalowej. Trudno jest się wybić w świecie piłki nożnej, znacznie więcej chłopaków woli grać w piłkę. To jest dobre, ale może czasem lepiej marzenia o pozostaniu wybitym piłkarzem przekuć właśnie na marzenie o pozostaniu sędzią. Przy okazji można trochę zarobić, a też w Środzie sędziów dużo nie ma. W sędziowaniu naprawdę łatwiej coś osiągnąć. Z Poznania mamy Adama Kupsika, który sędziował mecz Realu z Bayernem z Szymonem Marciniakiem. Podróżuje, zwiedza świat. A jeszcze nie tak dawno razem sędziowaliśmy...