Krzysztof Kubiak - Czym różniła się ostatnia wyprawa od pozostałych? Było łatwiej?

Sławomir Bednarek - Było łatwo! (śmiech). Czym dłużej jeżdżę, tym łatwiej mi te podróże przychodzą. Rower jakoś łatwiej współpracuje i nawet nie czuję zmęczenia. Nie trenuję zbyt dużo, a organizm się chyba już przyzwyczaił do tych kilometrów na składaku. Miniona wyprawa była tą najszybszą, bo w ciągu 8 dni pokonałem 840 km, co daje średnią 80 km dziennie. Wcześniej średnio, dziennie pokonywałem 74 km. Jest progres.

 

Jak reagowali ludzie?

Tak jak w czasie innych wypraw – bardzo pozytywnie. Nie było zdziwienia, szczególnie jakiegoś skrajnego, no może oprócz pytań o rower. Było wiele szczególnych spotkań. Chociażby w jednej z miejscowości spotkałem rowerzystę, który mnie naturalnie pozdrowił. W pewnym momencie się zatrzymał i wywiązała się rozmowa. Opowiedziałem o celu podróży, a on zaprosił mnie na kawę. Godzinę czasu spędziliśmy rozmawiając o wyprawach, a on sam jeździł niegdyś turystycznie na pielgrzymki rowerowe. Z kolei w Pleszewie zatrzymałem się na stacji benzynowej, aby odpocząć, podjechał bus i podszedł do mnie kierowca. Mężczyzna „rozkleił się” słysząc o mojej podróży, o tym co robię. Nie wiem, czy ten pan ma także chore dziecko, ale było to szczególne spotkanie. 

 

Było gdzie spać?

Podobne jak w poprzednich latach. Niekiedy już po pierwszym telefonie udawało się znaleźć kwaterę. Gdzieniegdzie właściciele proponowali noclegi za darmo. W jednej z miejscowości po dojechaniu na kwaterze natrafiłem na urodziny. Po przyjęciu, na które mnie zaproszono, zapytałem, ile płacę za nocleg. Właściciele stwierdzili, że jestem jej gościem i mam po prostu nie płacić. W Sandomierzu była kolejna taka sytuacja. Napotkane małżeństwo zaprosiło mnie na obiad i deser – byli to właściciele restauracji. Trudno było znaleźć odpowiednią kwaterę, ale z pomocą właścicieli udało się znaleźć pokój. Pani nie wynajmowała w tygodniu, ale z uwagi na charakter mojej podróży, zdecydowała się udostępnić pokój. Początkowo miałem płacić 100 zł, a ostatecznie powiedziała: „Pan pomaga innym, dlatego nie byłabym sobą, gdybym wzięła jakiekolwiek pieniądze”. Miałem zatem nocleg i śniadanie następnego dnia. 

 

A jak wyglądało spotkanie z władzami Sandomierza?

Było bardzo sympatycznie. Sami mieszkańcy Sandomierza rozpoznawali Środę na mojej fladze, dlatego też widać, że partnerstwo jakiś ślad pozostawia. Pan burmistrz tego dnia miał wiele obowiązków służbowych, dlatego rozmawialiśmy tylko kilka minut. Dłuższą rozmowę jednak miałem z panią sekretarz. Sporo mówiliśmy o moich wyprawach, przyszłości, jak i samej Środzie.

 

Co było najtrudniejsze w podróży?

Dziewiąty dzień, czyli powrót do domu.

 

Dlaczego?

Chciałbym jechać, ale trzeba było wracać do Środy do swoich obowiązków. Żal było wracać, naprawdę.

 

Rysują się plany na kolejną wyprawę?

Będę jechać w przyszłym roku, na ten rok już wyprawy nie planuję. Są wizje, ale nie chcę tego zdradzać. Warto dodać, że 22 lub 23 czerwca będę prowadził prelekcję na Międzynarodowych Targach Poznańskich właśnie o moich wyprawach. Dodam, że 3 sierpnia organizuję kolejny Rajd Składaka podczas PARKowania Średzkich Youngtimerów. Wkrótce podam szczegóły. Przy okazji niskie ukłony i podziękowania kieruję w stronę moich sponsorów oraz partnerów wyprawy. Bez nich nic by się nie udało. Zachęcam także do dalszego wspierania Leosia pod adresem zrztuka.pl/rx7s3j.