Krzysztof Kubiak - Śmierć, pogrzeb, cmentarz, trumna, kremacja, urna. U niektórych te słowa wywołują lęk, a nawet strach i wstręt, natomiast dla pani to jest codzienność. Dlaczego poszła pani w takim kierunku?


Anna Handschuh - Śmierć. Prosektorium. Dla większości to tematy przerażające, odrażające. Dla mnie? Jedno z ciekawszych, ważniejszych doświadczeń w życiu. To praca – misja. Praca tanatopraktyka to przywracanie godności człowieka, polegające na maskowaniu zmian pośmiertnych jakie na ciele zmarłego wyrysowały choroba, wypadek. To szereg procesów umożliwiających rodzinie godne pożegnanie. W moim życiu temat kosmetyki pośmiertnej pojawił się przez przypadek, podczas rozmowy z przyjaciółką. Wtedy właśnie uświadomiłam sobie, że to moja zawodowa droga. Ponieważ było to silne i nie opuszczające mnie uczuciem postanowiłam ukończyć dedykowane tej dziedzinie szkolenie. I tak od 9 lat spełniam się w tej pracy, czując się doceniona i potrzebna.


Nie było momentu zawahania?


Było, jedno. I dotyczyło jedynie mojej sfery psychicznej. Właśnie podczas szkolenia. Przekroczyłam granice, do których w naszym zawodzie nawet nie powinno się zbliżać. Zaczęłam rozmyślać o utraconych marzeniach i planach zmarłych, o cierpieniu rodzin, z którym muszą się zmierzyć. Nie oznacza to, że tanatopraktyk ma być osoba pozbawioną uczuć wyższych ale aby wytrwać przez lata w trudnej branży musimy dbać o higienę psychiczną.


Był taki moment, że pomyślała pani sobie „mam dosyć tej roboty”?


Nie! Postanowiłam, że z dniem, w którym pojawi się taka myśl, zakończę tę drogę zawodową. Zmarłym i ich rodzinom należy się bezwzględne zaangażowanie. Bez odczuwania pasji w tym zawodzie wykonuje się ją niewystarczająco dobrze, jakby na akord. To kłóci się z moim postrzeganiem przygotowania osoby zmarłej do ostatniej ziemskiej drogi.


Maluję spokój na twarzach umarłych. To pani zawodowe hasło. Co można wyczytać z twarzy zmarłego człowieka?


Wyraz twarzy osoby zmarłej to kwestia interpretacji, indywidualnych odczuć. Czasem wiąże się z przyczyną zgonu, cierpieniem za życia. Właśnie moją rolą jest nadać jej spokojny wyraz, jakby pogodzenia z odchodzeniem.


Jak przygotowuje się ciało do pochówku?


Pracę rozpoczynam od toalety pośmiertnej. Gdy jest to konieczne zamykam oczy i usta, usuwam bądź koryguję zarost. Czasem niezbędna jest tanatoplastyka (rekonstrukcja ubytków ciała). Następnie ubieram zmarłą osobę. Wtedy przychodzi czas na tanatokosmetykę oraz wizaż pośmiertny.


Często zdarzają się szczególne prośby rodzin, aby bliski wyglądał - w sposób wcześniej sprecyzowany?


Namawiam rodziny zmarłych, aby dostarczały mi fotografie bliskich. W pracy jednak często kieruję się intuicją. Widzę jak naturalnie układały się włosy, makijaż dobieram stosownie do wieku i okoliczności. Chodzi o subtelne podkreślenie urody. Zdarzają się jednak prośby niecodzienne. Ubierałam piękną starszą panią w czerwoną suknię, malowałam usta i paznokcie na kolor intensywnie czerwony. Jak się później dowiedziałam, pani ta była tancerką. Taki właśnie był jej wizerunek za życia i o taki poprosiła rodzina na pożegnanie. Lubię, gdy rodziny przynoszą drobne przedmioty codziennego użytku, z którymi kojarzy się ich bliski. Krzyżówki, ulubione książki, papierosy, zdjęcie wcześniej zmarłego małżonka. Choć zdarzały się także wędki, ulubione radyjko, latarka, czy pieniądze.


Zdarza się, że rodzina przychodzi z podziękowaniami za przygotowanie zmarłego do pochówku?


Obecnie mam ograniczony kontakt z rodzinami. Jednak zdarza mi się spotykać bliskich moich podopiecznych. Zazwyczaj są to miłe i wzruszające chwile. Z wieloma rodzinami zachowałam kontakt telefoniczny oraz poprzez media społecznościowe.
Są obrazy, które zostaną w pani pamięci na zawsze? W swojej pracy spotyka pani oczywiście osoby starsze, ale umierają także młodsi, a nawet dzieci. To widoki, obok których nie można przejść obojętnie.


Przygotowując się do naszej rozmowy uświadomiłam sobie, że do tej pory do pogrzebu przygotowałam ok. 3 000 osób.

 

Nie sposób zapamiętać wszystkie twarze, ale jest wiele osób, które wspominam. Jednak aby uchronić moją psychikę otaczam zmarłych tylko ciepłymi myślami i wspomnieniami.


Dlaczego temat śmierci budzi taki postrach w społeczeństwie?


Niestety, świadomość społeczeństwa na temat dziedziny funeralnej jest znikoma. Przecież rozmowa o umieraniu nie zbliża nas do śmierci. Nasi bliscy odchodzą, każdemu z nas przyjdzie stawić czoła tej jakże traumatycznej chwili. Bądźmy świadomi w jaki sposób godnie przeprowadzić bliskiego na drugą stronę. Już rodząc się wiemy, że przyjdzie nam kiedyś umrzeć. „Zaklinanie” lub unikanie tematu nie zmieni tego, co kiedyś i nas spotka. Warto rozmawiać z bliskimi, przekazywać akty swojej woli, pisać testamenty. Nierzadko ułatwimy tym pogrążonej w smutku rodzinie dopełnienia niezbędnych formalności oraz pomoże uniknąć konfliktów.


Należy o śmierci rozmawiać z dziećmi?


Ja uważam, że tak. Nie należy oszukiwać dzieci, tłumaczyć, że babcia zasnęła, bo dzieci będą czekały i dopytywały kiedy się obudzi? To niepotrzebnie wywoła ponownie temat. Jednak taką rozmowę należy przeprowadzić w stosowny do wieku i wrażliwości dziecka sposób. Dlatego też uważam, że zasadne jest kupowanie dzieciom chomiczków czy innych krótko żyjących zwierzątek, żeby przy okazji nauki odpowiedzialności oswoić dziecko z rozstaniami i przyzwyczaić do tego, że nic nie jest wieczne. Ja mam syna, który obecnie ma 20 lat, od 11 roku życia rozmawiam z nim o umieraniu. Jest świadom mojej pracy. A także tego, że życie jest bardzo kruche.


Zmarłych należy się bać?


Zdecydowanie nie.


A mimo wszystko się boimy. Przynajmniej wielu z nas.


Umarły nam nic nie zrobi, krzywdę możemy zrobić sobie my, żywi. Niestety zdarzało się w niechlubnej historii, że to żywi bezcześcili ciała bezbronnych zmarłych. Proszę spróbować spojrzeć na osobę zmarła nie ze strachem, nie obrzydzeniem a z troską i żalem. Niech towarzyszy myśl, że to wciąż człowiek, osoba która miała plany i marzenia...


Za nami epidemia Covid-19. To był trudny czas dla wszystkich, ale zakłady pogrzebowe działały niemalże na pierwszej linii frontu.


To był najtrudniejszy etap mojej pracy - ogromny bunt. Skoro można było opiekować się pacjentem, można było stworzyć takie warunki, podjąć wszelkie środki do zabezpieczenia - od specjalistycznych kombinezonów po maski, gogle, środki chemiczne i można było się zajmować pacjentem, który żyje i przekazuje cały czas wirusa - to dlaczego nie można było stworzyć stosownych przepisów, by z podobnym zabezpieczeniem przygotować ciało zmarłego na covid-19? Zmarły nie ma świadomości, że nie został godnie przygotowany. Jednak często towarzyszyłam dramatom rodzin, które zostały pozbawione możliwości godnego pożegnania z najbliższymi. Bywało tak, że chory pacjent przechodził długotrwałe leczenie w szpitalu, nie zawsze zakończone sukcesem. Nie było wtedy nawet możliwości choćby zerknięcia kto leży w trumnie – ustanowione przepisy pozbawiły wiele rodzin bardzo ważnego momentu.

 


Tą rozmową chciałabym prowokować do przemyśleń, do zatrzymania się na chwilkę, przełamać niechęć bądź strach. Służę Państwu pomocą i doświadczeniem. Chętnie odpowiem na trudne pytania oraz podpowiem jak postępować w razie śmierci bliskiej osoby. Zaprazam do kontaktu przez mojego Facebooka pod adresem: www.facebook.com/ankahandschuh.