Gdyby nie radykalna poprawa pogody, a co za tym idzie wakacyjna, upalna aura, po sobotnim otwarciu wodnego placu zabaw dla dzieci nad Jeziorem Średzkim na burmistrza wylałby się straszliwy hejt. Zresztą solidną dawkę krytyki za termin zakończenia inwestycji i tak zebrał. Upał sprawił jednak, że na placu codziennie bawi się w sumie nawet kilkaset dzieci i jest szansa, że będzie tak do końca wakacji

Wodny plac zabaw nie był inwestycją tanią. Same urządzenia naziemne kosztowały niespełna 1 mln zł, a przecież nie jest w to wliczona podziemna infrastruktura, którą zbudowała miejska spółka. Plac jest zapewne namiastką tego, co obiecywały podczas ostatnich wyborów samorządowych prawie wszystkie ugrupowania, czyli otwartego wodnego parku, który byłby alternatywą dla jeziora i wody, która jest coraz mniej atrakcyjna, by w niej popływać. Plac zabaw oczywiście nie zastąpi oczekiwanego przez średzian miejsca z basenem otwartym dla dorosłych, ale dla dzieci bez wątpienia jest strzałem w dziesiątkę. W sobotę rozmawiałem z wieloma osobami, które przyszły tam z córkami, synami, wnukami. Chyba wszyscy byli zachwyceni miejscem, a dzieci, mimo chłodnej wody, bawiły się doskonale.

Gdyby jednak nie pogoda, przez kilka najbliższych dni wodny plac zabaw byłby w mediach społecznościowych tematem ogromnej krytyki, jaka spadłaby na burmistrza. No bo przecież otwarcie placu zabaw, z którego nie można korzystać w bieżące wakacje, byłby dla wielu mieszkańców zupełnie niezrozumiały. Place zabaw otwiera się przecież przed wakacjami, a nie wówczas, kiedy aura nie pozwala z nich już korzystać. Tak przecież było chociażby w przypadku miasteczka rowerowego. Burmistrz może więc „dać na mszę dziękczynną”, bo pogoda tę inwestycję uratowała.

Zakulisowo wiem, że pomysł na wodny plac zabaw był inny, a prace nam nim trwały od wiosny, a otwarcie miało nastąpić na początku wakacji. Pomysł nie wypalił jednak z powodu trudności z pozyskaniem atestowanych urządzeń. To wówczas burmistrz podjął decyzję, by plac zabaw budować nad jeziorem i stworzyć miejsce na długie lata. Plan był taki, aby plac był gotowy na koniec lipca, ale kiedy został wyłoniony wykonawca, zaczęły padać deszcze. Rozmawiałem z pracownikami wykonawcy nad jeziorem - kilka razy zdenerwowani moimi pytaniami, kiedy plac będzie gotowy, odpowiadali, że wówczas, kiedy przestanie padać. Podczas sklejania elementów nie mogło być bowiem mowy o wilgoci. Dlatego też otwarcie placu opóźniło się jeszcze o dodatkowy tydzień.

Dziś plac jest pełen dzieci. A miejsce ciągle pokazuje wielki potencjał i każe się zastanawiać, czy w przyszłości nie mogłyby właśnie tam stanąć kolejne wodne urządzenia.

Zbigniew Król

zbigniew.krol@gazetasredzka.pl