Instruktor nauki jazdy
Średzki instruktor nauki jazdy - Marian Walczak przeszedł na emeryturę. Obecnie ma jeszcze kilku kursantów, ale jak mówi – teraz przyszedł czas na odpoczynek. Po latach spędzonych w fotelu instruktora, teraz ma więcej wolnego czasu, dlatego regularnie spaceruje, ogląda transmisje sportowe z meczów Lecha Poznań, tenisa oraz żużla. Oraz z pasją angażuje się w pomoc swojej wnuczce Nel Skotarczak, która z dużymi sukcesami uprawia jeździectwo. 
Marian Walczak urodził się w Krzykosach. Po zakończeniu edukacji w tzw. samochodówce przy ul. Zamenhofa w Poznaniu rozpoczął pracę w Spółdzielni Transportu Wiejskiego w Środzie, później pracował w zakładach Horteksu. W tzw. międzyczasie odbył służbę wojskową. – Horteksowi wiele zawdzięczam. Tam poznałem żonę, z zakładu otrzymałem mieszkanie, za sprawą którego mieszkam w Środzie od 1982 roku – mówi Marian Walczak. Później prowadził firmę transportową, a następnie przez 12 lat pracował w jednym ze średzkich banków. W drugiej połowie lat 90. zdobył uprawnienia instruktora nauki jazdy. Przez kilka miesięcy jeździł w średzkim LOK-u, a w 1999 roku otworzył swoją działalność, czyli Ośrodek Szkolenia Kierowców „Victoria”. Przez lata swojej pracy Marian Walczak wyszkolił tysiące kierowców. – Kiedyś szkoliło się po 200, a nawet 300 osób rocznie. Uczyłem całe pokolenia. W ostatnich latach przychodziły na naukę dzieci tych, których uczyłem na początku swojej pracy – mówi średzianin. I dodaje: – Historii, które mógłbym opowiedzieć jest naprawdę dużo. Wiele razy ktoś wjechał w nasz samochód, ale nigdy nie zdarzyło się, aby mój kurant w trakcie nauki spowodował kolizję. Kiedyś wraz z jednym z kursantów mieliśmy sytuację mocno kryzysową pod Kórnikiem, kiedy to wymijaliśmy przy padającym deszczu i śniegu dziury, ale jedna była niewidoczna i w nią wjechaliśmy. Ostatecznie koło, jak i felga poszły na złom. Straciliśmy pół dnia – wspomina z Marian Walczak. 
Zdaniem średzianina, najlepiej jest, kiedy kursant przychodzi na pierwsze jazdy – paradoksalnie bez żadnego doświadczenia. Często jest tak, że podstawy prowadzenia samochodu pokazują rodzice na przydomowym podwórku. – Wtedy często dzieje się tak, że kursanci są przekonani, że wszystko wiedzą i nie chcą słuchać moich rad i uwag. Na początku swojej pracy bardziej to przeżywałem i się denerwowałem, ale z czasem to przeszło. Najważniejsze jest mieć dobrą, partnerską relację z kursantami – dodaje. Marian Walczak wspomina pierwsze lata swojej pracy i przyznaje, że jego zdaniem kiedyś kursantom łatwiej było przyswoić podstawy jazdy samochodem, dzisiaj nauka idzie nieco wolniej i sam nie wie, z czego ta zależność wynika. – Sam egzamin dla wielu jest bardzo stresujący, a niektórzy egzaminatorzy aż do przesady zwracają uwagę na szczegóły. Najechanie krawędzią koła na linię w trakcie jazdy po mieście dla niektórych kończy się wynikiem negatywnym. Według mnie, to nie jest dobra metoda. Poza tym nauki człowiek uczy się dopiero po latach na drodze – mówi Marian Walczak. Gdy pytamy go o przesłanie, jakie pozostawiłby kierowcom mówi: „Pamiętajcie, że nie jesteście sami na drodze”.